Pamiętam że kiedyś, w jednej z rozmów, stwierdziłem że do szczęścia wystarczyłby mi odpowiedni zapas herbaty i moja biblioteczka, tak mógłbym spędzić naprawdę wiele dni… zwłaszcza „piękną” krakowską zimę 😉
O książkach będzie więcej innym razem, dziś kilka słów o… herbacie.
Herbata – napar przyrządzany z liści i pąków grupy roślin należących do rodzaju… Nie, nie zamierzam kopiować encyklopedycznej notatki na temat tej rośliny. Piszę o tym ponieważ ostatnio wyjątkowo mocno dostrzegam jak Bóg potrafi przemówić dosłownie przez wszystko, także przez kubek gorącej herbaty w zimny jesienny wieczór.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że herbata to jeden z moich ulubionych napojów. I przez wiele lat mój „gust” co do niej zmieniał się diametralnie. Najpierw nie lubiłem jej wcale, potem z czasem polubiłem mocno słodzoną zwykłą czarną herbatę ale do jej picia nie przywiązywałem większej uwagi, potem był Earl Grey, czerwona, biała i mój ulubiony, mleczny oolong :). Z czasem przekonałem się nawet do zielonej herbaty której po prostu nie należy słodzić, i uwierz drogi czytelniku że był to dla mnie naprawdę duży przełom. Z czasem nabrałem szacunku do samej czynności parzenia i zaczęło mi to wszystko sprawiać konkretną frajdę. Miałem nawet etap gdy na jednej z półek obok książek kolekcjonowałem małe woreczki z „herbatami świata” a pierwszym pytaniem do moich gości było: „Jakiej herbaty się napijesz?”. 😉
Jak według mnie to ma się do wiary? Ostatnio wciąż słyszę o tym jak ktoś próbuje monopolizować drogę do Boga, jakby jedną duchowością czy rodzajem modlitwy można by ze stuprocentową pewnością wszystko „załatwić”. Że jedynie modlitwa księdza Dolindo, czy duchowość ignacjańska (tu możesz sobie wstawić dowolną duchowość lub modlitwę) są skuteczne. Otóż moim zdaniem jest nieco inaczej. Przede wszystkim nie chodzi o szereg zachowań czy jakieś konkretne reguły albo czynności, ale o serce z jakim do nich podchodzisz i czy po prostu szukasz w tym Boga dla Niego samego.
Jest mnóstwo gatunków herbaty, i z wiekiem nasz gust po prostu się zmienia. Może to będzie nieco ułomne porównanie ale mam wrażenie że często podobnie jest z naszą drogą modlitwy do Boga. Zmienia się ona wraz z nami, naszym życiem, doświadczeniami, wzlotami i upadkami. I może też nagle stać się tak że w dowolnej odkryjemy zupełnie nowy „smak”, świeży i porywający, albo na nowo zakochamy się w pozornie najprostszym, który przecież od dawna czekał „na półce”. Winien jestem Ci jeszcze słowo wyjaśnienia. Nie próbuję tutaj przedstawiać twierdzenia: „Wierz jak Ci się podoba a i tak na końcu wszystko się ułoży”. Jestem katolickim zakonnikiem i szczerze z całego serca wierzę, że najpełniejsza droga do zbawienia jest w Jezusie Chrystusie i Kościele katolickim, który On założył. To najpewniejszy „kanał łaski” bo On sam nam go pokazał. Chcę jedynie przekazać zachętę, abyśmy nie próbowali na siłę naginać innego człowieka do swojej drogi, bo jeśli zechcemy wszystkich poprowadzić tylko naszym osobistym szlakiem to nagle stanie się on ogromnie ciasny.
Po raz kolejny się powtórzę, ale chcę Ci dziś powiedzieć żebyś nie bał się szukać, odkrywać i poznawać. Bo takie właśnie jest życie. I proszę Cię jeszcze o jedno. Nie oceniaj drugiej osoby tylko po tym że ma inny „gust” niż Ty. Liczy się cel. A ile jest osób, tyle jest dróg do Boga. Więc rozsmakuj się w Nim.
Paweł
🙂 polecam serdecznie to miejsce na herbatę https://eherbata.pl/herbaciarnia.html .Sama jestem klientką internetową, bo do Krakowa trochę mam daleko. Ładne porównanie Ojciec zrobił. Trochę przeraża mnie jak wierzący przepychają się w „swoich” racjach, zwłaszcza w internecie, zapominając, że Bóg ma na ludzi swoje sposoby. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie